Kiedy wychodzisz z przyjaciółmi do klubu co robisz przed? Zapytałam mojego przyjaciela.
K: A co mam robić? No szykuje się, ubieram, zabieram rzeczy i wychodzę. Dlaczego pytasz?
SD: A jak jesteś w klubie to o czym myślisz?
K: Żeby się dobrze bawić? Może kogoś poderwać, poznać kogoś nowego…
Za ten tekst zabieram się od paru miesięcy. Zadaję pytania, słucham historii. Zebrałam w jedną całość opowieść o tym, jak nieświadomie żyjemy w strachu, do którego już tak przywykłyśmy, że go nie zauważamy. Jak często słyszałyście, że jako kobieta musicie na siebie uważać? Nazwałam to rytuałem bezpieczeństwa. Rytuały wchodzą w krew, praktykowane stają się niewidzialne. Zabieramy telefony na wypadek gdyby, któraś się zgubiła w tłumie. W trakcie pilnujemy siebie i napojów, gdy któraś znika to szukamy nerwowo wzrokiem. Udostępniamy swoje lokalizacje, nie wychodzimy same, wracamy razem.
Znacie to przyspieszone bicie serca, jak wracacie w nocy z pracy i ktoś za Wami idzie? A może kiedy przechodzicie na drugą stronę, bo widzicie grupkę pijanych mężczyzn? Kiedy czekacie na dworcu i podchodzi obcy człowiek z pytaniem gdzie się wybieram? Kiedy jedziesz tramwajem, ktoś się Tobie przygląda i wysiada na tym samym przystanku, a następnie idzie za Tobą? To nasze codzienne doświadczenie.
CZĘSTO
Historie, które opisze są doświadczeniem wielu osób.
Wracałam w Katowicach z późnego spotkania w związku z nowymi projektami, które mam prowadzić. Miasto mało mi znane, czekam na taksówkę. Podchodzi młody mężczyzna, wyższy ode mnie o głowę. Pyta się czy może pojechać ze mną do domu taksówką, taka fajna jestem to może razem spędzimy wieczór. Mówię wyraźnie, że nie mam ochoty na jego towarzystwo, on zbliża się, robi mi się duszno i czuję woń alkoholu. Podjeżdża taksówka, on pakuje się za mną, mówię do kierowcy, że nie znam go. Bez zająknięcia mówi do mnie „kochanie, już przestań być obrażona, wrócimy razem”. Zdębiałam, serio odjęło mi mowę, kierowca chce ruszać, wpadłam w panikę. chciałam uciekać. Taksówkarz w porę się zorientował i wyrzucił go z samochodu. Od tamtej pory za każdym razem kiedy czekam na transport odczuwam strach.
NIE RAZ I NIE DWA
Myślałam, że takie sytuacje dawno poszły w niepamięć i zasypał je kurz obrzydliwości czy coś. Okazało się, że miałam okazję doświadczyć tego na własnej skórze. Molestowanie w pracy. Na początku myślałam, że to „żarty” starego zboka. Gorzej, że przerodziło się to w czyny. Na jednej z integracji poszedł za mną do windy, przycisnął mnie do ściany i włożył ręce pod sukienkę, nie mogłam się ruszyć. Dobrze, że winda się otworzyła, wybiegłam. Myślałam, że zwymiotuję, obrzydliwość, byłam wtedy w wieku jego córki. Zgłosiłam to, gówno z tym zrobili. W kolejnej pracy słyszałam dwuznaczne komentarze na temat swojego wyglądu, broniłam się sama, oczywiście skwitowali, że nie mam poczucia humoru. Przecież każdy chce wysłuchiwać w pracy od jakiś typów komentarze „o kształtnych cycuszkach”. Dajcie żyć.
DNIEM I NOCĄ
Młoda wtedy byłam. Z moim pierwszym chłopakiem poszliśmy na imprezę, był tłok. Idę i nagle ktoś łapie mnie za tyłek, odwracam się i widzę trzech starszych ode mnie kolesi, którzy dobrze się bawią i śmieją, bo przecież to takie zabawne macać obcą dziewczynę w klubie jełopy. Nigdy już więcej tam nie poszłam. Kolejny raz stoję sobie i jem kebaba razem z przyjaciółką, podchodzi czterech osobników płci męskiej i bezpardonowo podwijają mi sukienkę. Na mój sprzeciw reagują śmiechem i żebym wyluzowała przecież nic się nie dzieje i oni chcą się ze mną pobawić. Jadę po pracy tramwajem, godzina popołudniowa, stojący obok mężczyzna chwyta moją dłoń i szybko kładzie na swoim kroku, wyrywam dłoń, ewakuuje się i wychodzę na przystanku. Czekam na następny tramwaj i nie wierzę w to co właśnie się wydarzyło.
PO RAZ PIERWSZY
To miało być jedno z najbardziej ekscytujących szkoleń w jakim mogłam uczestniczyć. Cały tydzień ciekawych wykładów i oczywiście na koniec ognisko. Przyjazna atmosfera, dobre jedzenie. Po imprezie udałam się z koleżanką w stronę naszych pokojów. Spotkałyśmy na korytarzu kolegów, zapytali się czy mamy wodę. No pewnie, dałam dwie butelki wody, jeden wyszedł. Koleżanka poszła do swojego pokoju, ponieważ za trzy godziny miałyśmy mieć podstawiony autokar. Mówię do niego, żeby poszedł do siebie, bo ja jestem zmęczona i idę spać. Zlałam go i poszłam w stronę łazienki, gdy wróciłam zobaczyłam go na łóżku. Powtórzyłam, żeby sobie poszedł, nie mam ochoty na jego obecność, jestem pijana i zmęczona. On dalej leży i nie ma zamiaru się ruszyć. Nie będę się szarpać z pijanym chłopem dwa razy większym ode mnie, położyłam się na skraju łóżka i odwróciłam, zostało jeszcze mi trochę snu. Obudziłam się, kiedy robił mi minetkę. Powiedziałam, że nie chcę, żeby zostawił mnie w spokoju, że chcę spać. Próbowałam go odepchnąć, poddałam się. Pamiętam tylko wiszący złoty krzyżyk…
NIEJEDNOKROTNIE
Lubię moją pracę, spotykam ciekawych ludzi, ale tych mniej ciekawych również. Przychodził do naszej knajpy człowiek w wieku mojego dziadka. Zazwyczaj pił sam albo towarzyszyli mu napotkani w pubie ludzie. Zagaduje mnie, jakby chciał mnie poderwać, na stres reaguje śmiechem i próbuje to ukryć. Mówi jakieś bzdety, że jestem ładna, co on by ze mną zrobił. Przerywam coraz to gorszy monolog i mówię, że mnie mężczyźni nie interesują. On w zachwycie, że co to za otwarta i młoda kobieta i kontynuuje, że on by chciał tylko troszku, że ma małego penisa i nawet nic nie poczuje. Zebrało mnie na wymioty, całe szczęście szefostwo jest ogarnięte i wyrzuciło dziada. Uwierz, że to nie był jedyny taki przypadek.
NIERZADKO
Godzina szósta rano, wracam z pracy. Na dworcu wsiada mężczyzna, przez całą drogę patrzy się na mnie. Zaczynam się dziwnie czuć, ale myślę, żeby nie panikować. Wysiada na moim przystanku, zaczyna mi bić szybciej serce, idzie za mną. Dogania mnie i pyta czy bym poszła z nim na piwo. Odmawiam, szczególnie, że widzę jego naćpane oczy. Zbliżam się do mojej klatki, nie wiem co robić, on wyciąga torebkę z białym proszkiem i pyta czy może na to miałabym ochotę. Krzyczę, a on odwraca się i idzie w drugą stronę.
WIELOKROTNIE
Imprezy to wielokrotnie wylęgarnia takich sytuacji. Kiedy stoisz przy barze, a ktoś dociska ciebie do baru i czujesz na tyłku jego sterczącego penisa. Okropność. Ratowaliście kiedyś dziewczynę, przed kolesiem który rozbierał ją na parkiecie i przy okazji zmacał też Ciebie? Ratowaliście kiedyś koleżankę po pigułce gwałtu albo przypadkową dziewczynę, bo ktoś jej coś dosypał? Może obudziłyście się przerażone w taksówce? Może Wasz szef groził zwolnieniem z pracy, bo nie poddajesz się jego „urokowi” na imprezie firmowej?
To historie wielu kobiet. Oczywiście takie sytuacje dotyczą również innych osób. Jednak chciałam tutaj zaczepić się o ten „model kulturowy”, w którym to kobiety uczy się być ostrożnymi. Od zawsze powtarza się nam, że mamy uważać, nie chodzić same. Kiedy mnie pobito usłyszałam słowa „po co tam lazłaś”. Bo mogłam przecież nie iść, nie pić alkoholu, nie tańczyć, nie iść na imprezę, nie wychodzić z domu, nie robić nic. Bo nawet w małym stopniu obwinia się ofiarę. Nie uczy się za to synów, że „nie” oznacza „nie”. Nie uczy się nie gwałcić. Zmierzam do tego, że te historie to obraz kultury gwałtu. Zjawisko, które u swojej podstawy ma „to tylko klepnięcie w pośladek”. Kultura gwałtu jest właśnie zbudowana na tych „macankach”, a następnie są przekraczane kolejne granice, zezwalamy na coraz więcej i umacniamy seksualną przemoc u podstaw. Normalizujemy zjawisko, udając, że nic się nie dzieje, nie reagując. Czy jest na to jakieś rozwiązanie? Tak, ale o tym napiszę niebawem.